Większość par oczekujących pierwszego dziecka koncentruje się na porodzie – który szpital, co ze znieczuleniem, jak się zacznie…, a nie na perspektywie karmienia piersią. Trwająca ciąża jest jeszcze czymś „namacalnym” – widać rosnący brzuch, a i czasem jego mieszkaniec pomacha do nas na usg. Tymczasem poród i wszystko, co po nim, to „czarna magia” – przyszłość trudna do wyobrażenia.
Jednak poród to tylko chwila, to pierwszy krok – prawdziwa „jazda bez trzymanki” rodzicielstwa zaczyna się, już na całe życie, chwilę po porodzie – w momencie, w którym po raz pierwszy mamy w rękach własne dziecko. Za chwilę zostanie ono po raz pierwszy przystawione do piersi mamy…
Ten wpis będzie o tym, że każde dziecko ma dwoje rodziców (jeśli tata współtworzy z mamą związek) i oni razem, w równym stopniu, są odpowiedzialni za opiekę nad malutkim dzieckiem, a potem za towarzyszenie rosnącemu maluchowi w dorastaniu i wspieranie go w rozwoju. Każdy tata może nosić, tulić i kołysać maluszka, przemawiać do niego, nucić mu, myć i przewijać (z góry przepraszam ojców, dla których jest to oczywiste, za powyższe moralizowanie 😉 ). Każdy tata może też być zaangażowany w karmienie piersią. Ten wpis będzie o tym, co to tak właściwie oznacza. I o tym, jak ważna może okazać się rola ojca w karmieniu piersią.
Debiutujący w roli ojca mężczyzna ma przed sobą ważne zadanie już w szpitalu. (Jeśli nie decydujecie się na wspólny poród, rolą ojca powinno być uświadomienie osoby, która będzie towarzyszyła kobiecie, czego dopilnować.) Kobieta tuż po porodzie może znajdować się w różnym stanie – może być wycieńczona, może „nie ogarniać”, bo właśnie wróciła z innego wymiaru, może dochodzić do siebie po cesarskim cięciu. To mężczyzna jest na nogach, wie, co dzieje się na sali porodowej, obserwuje położne czy lekarzy i jest w stanie dopilnować, by jego dopiero co narodzone dziecko trafiło tam, gdzie jego miejsce – prosto na goły brzuch mamy, blisko jej piersi.
Technicznie wygląda to tak, że położna czy lekarka/lekarz, którzy podtrzymywali dziecko w ostatniej fazie porodu, rzucają na nie szybko wprawnym okiem, by ocenić jego stan ogólny (i przyznać punkty w skali Apgar), niekiedy też szybko ocierają dziecko pieluchą, a następnie kładą je na brzuchu kobiety, by je przytuliła. Dodatkowo okrywają je podanymi przez tatę tetrowymi pieluszkami. I maluch może zacząć odpoczywać po porodzie. A ważenie, mierzenie, ewentualne badanie przez neonatologa może poczekać. (Oczywiście opisuję tu najbardziej typową sytuację, kiedy dziecko rodzi się zdrowe i nie wymaga natychmiastowej interwencji medycznej.)
Dlaczego ten pierwszy, niemal natychmiastowy kontakt „skóra do skóry” mamy i dziecka jest taki ważny? Bo pomaga budować wzajemną więź. Bo pomaga dziecku uspokoić się i poczuć bezpiecznie w nowej dla niego rzeczywistości. Bo „dobre bakterie” znajdujące się na skórze mamy kolonizują skórę dziecka i pomagają mu w budowaniu odporności. I wreszcie – bo pomaga dobrze rozpocząć karmienie piersią. To w ciągu pierwszej godziny po porodzie (przyjmuje się przedział czasowy od 20 do maksymalnie 120 minut, średnio ok. 45 minut) u dziecka uaktywnia się odruch ssania, wiele noworodków po prostu „pełznie” do piersi mamy, by ją uchwycić, a z kolei sygnały ze strony dziecka wzmagają laktację.
Moim zdaniem tulenie własnego dziecka tuż po porodzie, patrzenie na nie wspólnie z partnerem, pierwsze bycie we trójkę, przeżywanie w spokoju początkowego wzruszenia, pomaga także dobrze zakończyć poród, jaki by nie był.
W wielu szpitalach (z wygody? niewiedzy? z powodu starych przyzwyczajeń?) dziecko tuż po porodzie zabiera się od rodziców – by je wytrzeć, ubrać, zbadać, zważyć itp. Również „by kobieta mogła odpocząć”. Właśnie w takiej sytuacji zorientowany w sprawach dobrego rodzicielstwa i karmienia piersią tata interweniuje i domaga się, by jego córka/syn w pierwszej kolejności trafił(a) w ramiona mamy. Pilnuje też, by w pierwszych dobach po porodzie nikt nie podał dziecku butelki z mlekiem modyfikowanym (a już na pewno bez zgody rodziców i klarownego wyjaśnienia, jakie są ku temu powody).
Jeśli pierwsze karmienia piersią przebiegają pomyślnie i wygląda na to, że dalej również pójdzie gładko, rozpoczyna się bardzo ważny etap zaangażowania mężczyzny w karmienie piersią, czyli wspieranie kobiety. Udzielanie wsparcia psychicznego i drobne „czynności w codzienności”, czyli najzwyczajniejsza pomoc i opiekuńczość.
Pomoc:
- podaj szklankę wody
- podaj kolejną szklankę wody
- obudziłeś się w nocy i widzisz, że leżąca obok Ciebie żona/partnerka (znów) karmi? wstań na chwilę i podaj szklankę wody (a może na noc przewidziałeś bidon, by mogła z łatwością pić na leżąco? hm.. nie ma go na łóżku, ani koło łóżka – przyniesiesz?)
- przygotuj rano śniadanie, zanim wyjdziesz do pracy (tak często, jak chodzisz do pracy); ten aspekt ja osobiście bardzo doceniałam – jeśli spałam razem z dzieckiem rano, kiedy mąż wychodził, a po wstaniu miałam „ręce pełne dziecka”, przygotowując je i siebie do nowego dnia, to widok, często pysznego śniadania, autentycznie cieszył i nigdy długo na mnie nie czekało
- po prostu spokojnie podaj, gdy uziemiona karmiąca żona/partnerka po raz setny poprosi o podanie pilota od telewizora, herbaty, książki lub telefonu
- trwa karmienie-usypianie – ściszyłeś telefon?
- zachowaj przytomność umysłu – żona/partnerka ma nagle 40 stopni gorączki? – może to nie grypa, ale zapalenie piersi? umów wizytę u stosownego lekarza
Wsparcie psychiczne:
- powiedz to: „Kochanie, przyniosłem ci szklankę wody, bo pomyślałem, że może chce ci się pić” (nie będzie więcej o szklankach wody, ale ich naprawdę schodzi dużo 😉 )
- „Kocham cię”
- „Wspaniale dbasz o nasze dziecko”
- nie komentuj estetyki staników i piżam do karmienia
- każdy gest, każde słowo, każdy uśmiech, każde kwiaty, każdy inny pomysł – wszystko się liczy i zostanie dobrze zapamiętane
I jeszcze jedna sprawa – wiedza. Zdecydowanie uważam, że każdy przyszły tata powinien posiąść przynajmniej podstawową wiedzę teoretyczną o karmieniu piersią – na przykład o tym, jak często karmić (to akurat proste – na żądanie), jak poznać, czy dziecko się najada (sprawdź TU), dlaczego dziecko chce i może być długo przy piersi, szczególnie w pierwszych tygodniach swojego życia, w jakich pozycjach można karmić (i w związku z tym, w jaki sposób podawać dziecko mamie do karmienia), jak można pomóc, jeśli w piersi kobiety powstaje zastój i czy może zdarzyć się tak, że na początku laktacji kobiece piersi będą funkcjonować dla mężczyzny w sposób „patrz na mnie, ale nie dotykaj”. Tego typu wiedzę warto przyswoić jeszcze przed porodem, kiedy macie dużo czasu (w porównaniu z czasem, którego nie będziecie mieć po porodzie 🙂 ). Można też, dla zabicia tego nadmiaru wolnego czasu, policzyć sobie, ile kosztuje karmienie mlekiem modyfikowanym versus mlekiem naturalnym. A z działu wiedzy bardzo praktycznej warto orientować się chociażby: gdzie leży laktator, jak go umyć i jakie baterie do niego pasują, jakie wkładki laktacyjne lubi moja partnerka/żona, którego kremu używa na podrażnione piersi (gdzie to kupić?!) i czy bardziej smakuje jej herbatka z kopru włoskiego czy malinowa.
W tej kategorii warto też (wspólnie) przygotować sobie, jeszcze przed porodem, gotowca z numerem telefonu do sprawdzonej przez znajomych pomocy laktacyjnej (czy to certyfikowanej konsultantki, czy położnej, czy lekarza) i do poradni laktacyjnej, jeśli taka jest w okolicy. I zorientować się w kosztach wizyty – tego typu pomoc bardzo rzadko jest w Polsce bezpłatna.
Jeśli pierwsze karmienia piersią nie przebiegają łatwo, tata może mieć kilka dodatkowych spraw do ogarnięcia ponad to, co opisane powyżej.
Po pierwsze – rozumieć. Rozumieć, że karmienie piersią jest ważne. Że to jest autentyczny temat-rzeka w życiu debiutujących rodziców, że wiele par się z tym boryka i że są sposoby, by uzyskać pomoc. Rozumieć kobietę. Rozumieć, że (początkowe) trudności w karmieniu mogą wywoływać u kobiety kolosalny stres, frustrację aż do zanegowania samej siebie w roli matki, że długie początkowo sesje czy próby karmienia (często przeplatane jeszcze ściąganiem mleka laktatorem) mogą wyczerpywać, że piersi mogą autentycznie boleć i ten ból może wywoływać łzy, że cokolwiek innego też może wywoływać łzy, że cokolwiek może wywoływać irytację, że wola walki o karmienie będzie się przeplatać z chwilami słabości. I jeszcze pogodzić się z tym, że dziecko może niekiedy w tym wszystkim głośno płakać i to w sumie nie jest niczyja wina, choć fakt – trudno wtedy o czymś myśleć lub coś ustalić. Rozumieć też siebie – być wyrozumiałym dla swojego zmęczenia, frustracji, bezradności czy wkurzenia. A rozumienie – kobiety i siebie – powinno przekładać się na emocjonalne wsparcie: „Przejdziemy przez to”, „Znajdziemy odpowiednią pomoc”, „Dasz radę”, „Rozumiem, że ci ciężko”, „Jesteś dzielna”. I zakładać, że ona też rozumie męski stres i odczucia, nawet jeśli nie ma siły tego okazywać.
Po drugie – działać. Jeśli jedno z Was trzyma dziecko, to drugie ma wolne ręce, żeby dzwonić do dobrych doradców laktacyjnych i umawiać się na wizytę. I wspólnie z żoną/partnerką być, słuchać, analizować, rozmawiać o problemie ze specjalistami od laktacji, zapamiętywać, czy zapisywać zalecenia i pomagać je wprowadzać w życie.
A potem, gdy wyjdziecie na prostą, cieszyć się. I doceniać fakt, jak bardzo to, że Wasze dziecko je mleko mamy, ułatwia wszystkim życie.
Waham się, ale na zakończenie przytaczam dowcip, który nie jest w moim stylu, ale za to jest „z życia wzięty” i być może oddaje wyjściowy męski punkt widzenia na karmienie piersią (fajne w mężczyznach jest m.in. to, że ten początkowy punkt widzenia potrafią stopniowo rozszerzyć):
– Niedługo urodzi się wasze dziecko, twoja żona planuje karmić piersią. A ty – co chciałbyś wiedzieć o karmieniu?
– Ja? Cycki rosną?
Dziękuję tym tatom, którzy podzielili się ze mną swoimi przemyśleniami w powyższym temacie. I różnym mamom za to samo 😉
Spodobał Ci się ten wpis? Udostępnij go na FB i oznacz w komentarzach znajomych, którym mógłby się przydać. Sharing is caring. Dziękuję!
Wartościowy artykuł. Sporo cennych porad. Warto uswiadamiać!
Mój partner ma już dwójkę dzieci i dla niego to co jest opisane w artukule to oczywista oczywistość. Dlatego cieszę się i w ogóle nie boję co będzie po porodzie. Bo wiem, że otrzymam ogromne wsparcie od niego.
Wsparcie na początku jest chyba najważniejsze. I szczypta pogody ducha 😉
Ja niestety obecnie martwię się właśnie o karmienie i wszelkie możliwe problemy laktacyjne, mimo że do porodu jeszcze 3 tygodnie…a porodem nie stresuję się wcale 🙂 Natomiast muszę przyznać, że wszystko, co powyżej, potwierdziły panie położne i doradczyni laktacyjna z mojej szkoły rodzenia. Podsyłam mężowi do przeczytania – doskonały poradnik dla tatusiów! 🙂
Myślę, że warto się martwić dopiero, jeśli problemy faktycznie się pojawią 😉 A skoro jesteście już tak dobrze przygotowani w teorii, to w praktyce na pewno będzie trochę łatwiej. Mam nadzieję, że jesteś już spakowana do szpitala 😉 – tu możesz sprawdzić, czy o wszystkim pamiętałaś http://blog.karmiecie.pl/2017/06/30/24/ Powodzenia!
Ojcowie i ich postawa to zdecydowanie połowa sukcesu. Ich przychylność i troska potrafią zdziałać wiele dobrego dla mamy i dziecka.
Nic do dodania 😉 Dzięki za ten komentarz.
Gdyby nie mój Mąż którego wówczas uważałam za laktacyjnego terrorystę (szczerze momentami go za to nienawidziłam), to nasza przygoda z karmieniem piersią skończyłaby się bardzo szybko. Tylko dzięki niemu przetrwalismy te najtrudniejsze chwile i koniec końców karmiłam 10 miesięcy. To Jego zasługa i za to jestem Mu wdzięczna. Panowie wlaczcie sie, gdy Wasze kobiety nie mają sił!
No proszę – taka historia. Wielkie dzięki za ten komentarz.